W długi weekend sierpniowy zrobiliśmy jedną z najgłupszych rzeczy, które mogliśmy: pojechaliśmy na trzy dni do Zakopanego. Dlaczego najgłupszą? Jak usłyszeliśmy w lokalnym radiu, w ten weekend w rejon Zakopanego przyjechało prawie ćwierć miliona ludzi.
Na szczęście do Zakopanego, pomimo kilku remontów na Zakopiance, dojechaliśmy w miarę sprawnie. Następnego dnia, podczas dojazdu na Morskie Oko, już tak sprawnie nie było. Droga dojazdowa zakorkowana już na kilka kilometrów przed wjazdem na parking. Górale, kierowcy busów, za nic mają przepisy ruchu drogowego i aby dojechać jak najszybciej, jeżdżą pod prąd, nie zważając na nadjeżdżające z naprzeciwka samochody. Na szczęście na miejsce dojechaliśmy w całości 😉
Na miejscu czekała na nas już rzeka ludzi przemieszczających się w kierunku Morskiego Oka. Marszałkowska w godzinach szczytu w porównaniu do drogi do M.O. byłaby niemal pusta. Pod schroniskiem wrzało jak w ulu i cudem było znalezienie kawałka wolnej przestrzeni. Na szczęście kiedy zeszliśmy z asfaltowej drogi i ruszyliśmy w góry, szlak nieco opustoszał, jedynie na trudniejszych odcinkach i na przewężeniach spotykało się grupki ludzi. W Dolinie Kościeliskiej było podobnie – na głównej drodze do schroniska tłumy ludzi, natomiast na szlakach w góry zdecydowanie luźniej, wręcz miejscami można było poczuć co znaczy samotny kontakt z przyrodą.
Wieczorami cała ta „ludzka stonka”, łącznie z nami, wylegała na Krupówki. Znalezienie wolnego miejsca w knajpie, by coś zjeść, wymagało sporej dozy cierpliwości. Ale za to za każdym razem trafialiśmy na dobre jedzenie i – co nas pozytywnie zaskoczyło – raczej w rozsądnych cenach.
Poniżej znajdziecie kilkanaście zdjęć z Morskiego Oka, szlaku do Doliny Pięciu Stawów i Doliny Kościeliskiej.
Dodaj komentarz