Do stolicy Madery wybraliśmy się właściwie już pod koniec naszego pobytu na wyspie. Naszym celem były dwie atrakcje turystyczne – Mercado dos Lavradores i Monte. Kilka dni wcześniej, wracając do naszej bazy w Santa Cruz z jednej z wycieczek, wjechaliśmy do Funchal, żeby zorientować się, gdzie można ewentualnie zostawić samochód na czas zwiedzania. Ponieważ wydawało nam się, że zaparkowanie samochodu w centrum będzie nie lada wyzwaniem, zdecydowaliśmy się skorzystać z komunikacji publicznej. Z Santa Cruz do stolicy można dotrzeć dwoma rodzajami autobusów – zwykłym i ekspresowym. Czas przejazdu zwykłym to około 45 minut, ekspresowy dociera na miejsce w ciągu ok. 20 minut. Co ciekawe – przejazd w obu przypadkach kosztuje tyle samo – 2,70 EUR. Ponieważ zdecydowaliśmy się wybrać do Funchal po raz drugi, możemy podpowiedzieć, że niedaleko dolnej stacji kolejki na Monte, przy Avenida do Mar, znajduje się wielopoziomowy parking, w którym za około 5 godzin parkowania zapłaciliśmy nieco ponad 4 euro.
Funchal jest bardzo klimatycznym miastem, pozbawione jest charakterystycznych dla większości stolic drapaczy chmur. Tylko przy samym wybrzeżu znajdziemy kilka wyższych biurowców i hoteli. Większość zabudowań to rozsiane po okolicznych wzgórzach domki z czerwonymi dachami. Wygląda to naprawdę urokliwie, zwłaszcza z perspektywy wagonika kolejki linowej, przy wjeździe na Monte. Ta kolejka to tylko jedna z opcji dojazdowych do Monte, gdzie znajduje się Pałac i Ogród Tropikalny, podobno jeden z trzynastu najpiękniejszych na świecie (czyli zapewne 13 😉 ), oraz niewielkie muzeum. Dotrzemy tam autem (chociaż może być spory problem z zaparkowaniem), a także autobusem miejskim z centrum miasta (linia 20 i 21).
My wybraliśmy opcję z kolejką – bilet łączony na przejazd w dwie strony Teleferico plus bilet wstępu do Monte Palace and Tropical Gardens to koszt 24,25 euro. Czy warto? Hmm… Przejazd kolejką dostarcza niezapomnianych widoków, wagoniki jadą dosyć powoli, co pozwala delektować się widokami i zaglądać niektórym mieszkańcom do ogródków 😉 A sam Ogród i Pałac? Bujna, tropikalna zieleń połączona z nieco kiczowatymi wschodniazjatyckimi akcentami. Terakotowa armia, czerwone chińskie mostki, złote posągi Buddy. Kilka wyznaczonych tras, jedna z nich pozwala odkryć historię podbojów portugalskich, inna przeznaczona jest dla miłośników botaniki. Bardzo chciałam zobaczyć ogród orchidei – niestety, trafiliśmy na zły moment – kwitł tylko jeden rodzaj… Trochę czasu spędziliśmy w Muzeum, gdzie mogliśmy obejrzeć rzeźby z Zimbabwe i niesamowitą kolekcję minerałów i kamieni szlachetnych. W ogrodzie jest kilka punktów widokowych, z których także możemy podziwiać Funchal. Jest położony tarasowo, więc jego zwiedzanie wymaga nieco wysiłku i na pewno wygodnych butów.
Po wyjściu z Ogrodu, warto wybrać się do położonego nieco powyżej kościoła Nossa Senhora do Monte. Znajduje się tam otoczona wielkim kultem figurka Matki Boskiej, a także grób Karola I Habsburga, wygnanego z ojczyzny. Z wież kościoła, na które można wdrapać się wąskimi schodkami, roztacza się piękny widok na okolicę.
Nieco poniżej kościoła ma swój początek trasa ciekawego środka komunikacji, który podobno wzbudzał szczególne zainteresowanie Hemingwaya. Są to drewniane sanie, 2 lub 3-osobowe, kierowane przez charakterystycznie odzianych panów. Zjazd stromymi uliczkami, łącznie o długości ok. 2 km kosztuje 25 euro dla 1 osoby, 30 w przypadku 2 i 45 euro, kiedy saniami jadą 3 osoby. Przez chwilę obserwowaliśmy początek trasy i zjazdy kilku ekip, ale sami się na taką atrakcję nie zdecydowaliśmy 🙂
Mercado dos Lavradores jest miejscem, do którego przybywają chyba wszyscy turyści, odwiedzający Funchal. Podobno nawet cesarzowa Sissi robiła tu zakupy 🙂 To budynek targowy, w którym w jednej części możemy pooglądać wszystkie rodzaje egzotycznych owoców i kwiatów, w jakie obfituje Madera, a w drugiej – równie egzotyczną espadę czy tuńczyka oraz nieco mniej egzotyczne gatunki innych owoców morza 🙂 Na dwóch piętrach mieszczą się bardzo kolorowe stoiska z owocami, kwiatami i pamiątkami – charakterystycznymi dla Madery wyrobami rękodzieła. Sprzedawcy (którzy całkiem nieźle władają już językiem polskim 😉 ) bardzo chętnie częstują turystów wszelkimi odmianami marakui i innych owoców, ale ceny są tam dosyć wysokie. Jeżeli ktoś zamierza kupić owoce, polecamy raczej stoiska poza Mercado, jest tam zdecydowanie taniej 🙂
Będąc w Funchal nie można zapomnieć o przespacerowaniu się po starówce oraz po głównym nadmorskim deptaku, Avenida do Mar. Być może dlatego, że na Maderę wybraliśmy się poza sezonem, trafiliśmy na sporo remontów w centrum miasta, m.in. przebudowę Avenidy do Mar. Warto jednak przejść się do portu jachtowego, stamtąd ruszają wycieczki na „whale-watching”, połowy tuńczyków, czy obserwacje fauny i flory morskiej z łodzi ze szklanym dnem. Mieści się tam też kilka restauracji z owocami morza, m.in. Restaurante Iate Vagrant, zlokalizowana na dawnej łodzi Beatlesów.
Sercem starego miasta jest Rua de Santa Maria i sieć otaczających ją uliczek. Główną ulicą dolnej części miasta jest szeroka Avenida Arriaga, która prowadzi do katedry Se. Katedra, wybudowana w stylu manuelińskim, nieco odbiega od naszych wyobrażeń o katedrach, zwłaszcza tych oglądanych w europejskich stolicach. To tak naprawdę niewielki, biały kościółek z kamienną wieżą, który w porównaniu z katedrami w Paryżu, Mediolanie, czy nawet Wrocławiu wydaje się bardzo skromny 🙂
Sama Avenida Arriaga to pełna kawiarni i sklepów ulica, opanowana przez artystów, właścicieli dzikich ptaków (panowie trzymają na przedramieniach sporych rozmiarów orły i sowy), na której toczą się akcje promujące Maderę, imprezy rozrywkowe. Wystarczy jednak wejść w jedną z bocznych uliczek, żeby znaleźć typową portugalską kawiarnię, z nieturystycznymi cenami i pyszną kawą i ciastami 🙂
Jak już wspomniałam, do Funchal wybraliśmy się także po raz drugi, ponieważ skusiliśmy się na wycieczkę katamaranem w poszukiwaniu wielorybów i innych stworzeń morskich. Cóż – była ulewa, tęcza, początki choroby morskiej i piękne widoki wybrzeża, ale wielorybów, delfinów, czy nawet powszechnie występujących tu podobno żółwi morskich nie zobaczyliśmy 🙂
Dodaj komentarz